Note 7

Zobaczyć. Dotknąć podstawy chęci życia. Zmierzyć się z pytaniem ponadczasowym, pochłaniającym trwale słabe dusze. Wykreować swoje zbawienie. Powierzyć egzystencje bezrozumności? Być między odbiciami własnego głuchego echa. Jedno kruche słowo zaszyte głęboko w sercu czy też rozumie determinuje następujące po śmierci kroki. Nie jest wiodącym pytaniem wątpliwe istnienie Boga, bądź despotyczna pustka jego obecności, lecz to czy powinniśmy wierzyć. Nie w Boga, nie w jego uspokajające istnienie, zwyczajnie, beztrosko wierzyć. Od tej jednej odpowiedzi zależy następująca teraźniejszość. W tym niekrytycznym momencie pytam Boga.

Ile znaczy bezrefleksyjna wiara? Jaka jest wartość zbawienia tych którzy pytają, zatracając się w szalonej niepewności? Co się dzieje z głodnymi wiedzy dziećmi i ich niewygodnymi powątpiewaniami? Ile lat cierpienia, ile żywotów katuszy przeznaczyłeś głupim istotom które zdołały dojrzeć wyrwę w twoim doskonałym planie, które oceniły Cię tak chaotycznie jak chaotycznie igrasz z pewnością?

Przetrzeć oczy a kącikami ust pochłaniać piaskową zamieć? Zasłonić się ciemną wiarą i nie uznawać bezcelowości drogi? Istotą boga jest nadzieja, tarcza przed strachem. Olśnieni zostaną bezczelnie potępieniem nieustraszeni. Kara bez litości jest bezsprzecznie wieczna, dosięga dnia śmierci. Będąc na owej krawędzi światów zaślepieni naprzemiennym migotem niepewności i logiki dla której trawiliśmy życie, opuszczamy świadomość bezkresu. Przestajemy szybować, zapominając jak trzepotać skrzydłami do słońca. Prawdę osiągnie wątpiący w rzeczywistość myśli, czy niewierny nadziei? Kto zdobędzie ostatnie triumfalne potwierdzenie słuszności?

Zagadka rzucona płomieniom na pożarcie, tli się ledwie obawami w dotyku śmierci. Przygarnąć każdą spisaną, wartą uwagi rozterkę, ścisnąć delikatnie w dłoniach i oddać w zapomnienie gorzkiej ziemi. Zachłyśnięci wielkością postępu żmudnych odkryć zamknęliśmy drogę do punktu w którym życie nie ma wartości. Uwięzieni w wyścigu bez mety, straciliśmy możliwość przemiarowania świata. Uwierzyliśmy w jarzące się światła prędko migające przed zmęczonymi ślepiami

W skutku braku katastrofy rozważam czy marzyć, czy żyć, czy wierzyć?